wtorek, 27 sierpnia 2013

LOA FRIDA 29 sierpnia - wywiad z Anką Ujmą


Już 29 sierpnia na letniej scenie Skweru w ramach Festiwalu WUJek wystąpi polsko - francuskie trio LOA FRIDA. Start 20.00., wstęp wolny! Przeczytajcie wywiad z Anką Ujmą, która w Loa Frida śpiewa, gra i komponuje.



1. Jesteś Polką ale od kilku lat mieszkasz i tworzysz we Francji. Jak do tego doszło?

Wyemigrowałam na stałe z Polski do Francji w 2005 roku. Moim mężem jest Francuz, Pierre (gra w Loa Frida). Poznałam go w Krakowie, moim rodzinnym mieście i to on jest powodem mojego wyjazdu z Polski – on oraz ciekawość świata ... Wyjeżdżając rzuciłam się na głęboką wodę, nie znałam języka ani Francji – miałam tylko jakieś wyobrażenia na jej temat. Pierwsze kilka lat spędziliśmy w Paryżu. Obecnie mieszkamy w malutkiej wsi na południu Francji i jest tu nam bardzo dobrze. Tu 2 lata temu powstała Loa Frida (2011 rok) i tu znowu zaczynam wszystko od nowa.

2. Czy możesz powiedzieć kilka słów o swojej wcześniejszej, "polskiej" działalności artystycznej? Z kim współpracowałaś? Jaka to była muzyka?

Moje początki to krakowski zespól Uistiti – art rockowa grupa. Nagraliśmy jeden album o nazwie „Uistiti”. 

3. Czym różni się praca muzyka w Polsce od działania we Francji? Czy we Francji istnieje prężnie działająca scena muzyki alternatywnej?

We Francji działalność artystyczna jest lub może być bardziej zinstytucjonalizowana. Działa system, który ma chronić zawodowych artystów -  intermittence du spectacle. Żeby  być beneficjentem tego systemu trzeba opłacać składki. Pracodawca, który zatrudnia legalnie płaci dwa razy więcej niż artysta dostaje do ręki, stąd opłacane są składki. Ale tych dobrze płacących pracodawców trzeba najpierw znaleźć. Choć na papierze to wygląda ładnie w rzeczywistości już tak różowo nie jest. W większości pubów płacą na czarno (zdarza się, że i wcale nie płacą, najgorzej pod tym względem jest w Paryżu) ale jest sporo sal koncertowych w całej Francji, które działają zgodnie z prawem, są małe teatry, biblioteki, różnego rodzaju festiwale. Trzeba sobie jakoś radzić, ogromnie się napracować żeby dobić do odpowiedniego pułapu i się na nim utrzymać, ale wydaje się to realne. Co do sceny francuskiej to dobrze działa scena jazzowa, czy postjazzowa w Paryżu, i ja troche kontaktów z tą sceną miałam – nagrywając mój pierwszy projekt „Organic” - na kwartet smyczkowy, kontrabas, wibrafon, akordeon, perkusję i głos, choć „Organic” to nie jest projekt improwizowany. To piosenki stylistycznie czerpiące z muzyki minimalistycznej, repetytywnej - Steve Reich, oraz folku i popu. „Burning tapes” – drugie EP nagrałam również z muzykami jazzowymi. 

Scena jazzowa jest pod mocnym wpływem albo muzyki folk (zwłaszcza afrykańskiej), albo są to hybrydy stylistyczne jazzowo - post rockowe z widocznym wpływem muzyki współczesnej. Scena alternatywna jest trochę w rozproszeniu, ciekawe zespoły hardcorowe są w małej miejscowości Pau – moj ulubiony to Kourgane, w Paryżu Jean Louis - psychedelic jazz , grupa poprockowa z pięknymi męskimi chórkami Syd Matters, ciekawa Mina Tindle... Tamtejsze paryskie środowisko muzyczne niestety jest dosyć zamknięte – co nie pozwoliło mi się dobrze rozsiąść w Paryżu i co najgorsze nie ma w tym mieście takiego fermentu artystycznego na jaki liczyłam. No i nie da sie tu grać regularnie i z tego wyżyć. Dlatego po kilku latach zaczęłam szukać innego miejsca dla siebie.

4. Na ile masz kontakt ze współczesną polską sceną muzyczną? Znasz jakieś ciekawe nowe polskie zespoły?

Nie mam za bardzo kontaktu z Polską sceną muzyczną.  Ale wiem, że sporo się dzieje. Lubię Ballady i Romanse, Kapelę ze Wsi Warszawa, Babadag, Piotra Kurka, Skalpel, Bajzel.....

5. W jaki sposób opisałabyś muzykę tworzoną przez zespół Loa Frida? Jak zachęciłabyś polskiego słuchacza, żeby wybrał się na czwartkowy koncert do Skweru?

Loa Frida to taki lo-fi pop, aranże tworzone są z pomocą różnych elementów dostępnych pod ręką. Dzwoneczki, słoik, loop station i trochę elektroniki, gitara elektryczna, ukulele, klawisze vintage casio, glockenspiel, dziecięcy bębenek. To proste ale zróżnicowane instrumentarium w piosenkach ze skomplikowanym metrum, z nietypowymi melodiami czy nietypową formą piosenki, znakomicie się sprawdza. Jest nie tylko spokojnie i melancholijnie ale i energicznie, radośnie. Czwartkowy koncert  to mój pierwszy koncert w Polsce z Loa Frida. Grałam w zeszłym roku w innym składzie i inny materiał na Re-wizje Festiwal i było świetnie. I na pewno następny mój koncert w Polsce, to będzie znowu inna bajka, bo nowe piosenki które właśnie przygotowuję będą bardziej electro. Więc w ten czwartek zagram materiał bardziej akustyczny i delikatny, z trochę dziwnym instrumentarium, z Francuzami którzy będą grać i śpiewać i próbować mówić po polsku :-)

6. Jakie dalsze plany muzyczne? Czy chcecie koncentrować się na rynku francuskim czy raczej myślicie bardziej międzynarodowo?

Gramy we Francji, na razie zwłaszcza na południu Francji ale coraz bardziej się to rozkręca. 

Bardzo bym chciała jednak bywać częściej w Polsce.

środa, 7 sierpnia 2013

HOW HOW na WUJku - 8 sierpnia!

Już w ten czwartek (8 sierpnia) koncert zespołu How How na Skwerze (ul. Krakowskie Przedmieście 60a). Start 20.30., wstęp wolny! A tymczasem zapraszam na wywiad z Mironem Grzegorkiewiczem, wokalistą i gitarzystą How How.




1. Opowiedz o początkach zespołu. Jak się spotkaliście i dlaczego zaczęliście grać?
To długa historia, obejmująca dwa nieistniejące już zespoły (Red Cube i Epka). Po kliku latach, w 2007/8 roku zostaliśmy w duecie razem z Adamem Podniesińskim (Mój kuzyn, Łukasz, został ojcem i nie miał czasu na granie, reszta składu poszła swoimi ścieżkami, BTW jedną z tych osób był Filip Madejski). Stwierdziliśmy, że chcemy robić muzykę dalej, bo po prostu lubimy to robić i mamy swoją wizję. Po kilku miesiącach studyjnie potraktowanego muzykowania, Ania Kamecka (dziewczyna Adama), zaczęła namawiać nas na jakiś publiczny występ. Założyła nam mail’a, myspace i załatwiła koncert w Szczotkach i Pędzlach. Dopingowała nas potem wielokrotnie (patrz: warszawski Festiwal Magnetofon, którego idea zrodziła się w jej głowie). Tyle w skrócie jeśli chodzi o początek zespołu HOW HOW.
2. Jaka muzyka inspirowała Was na początku? Czy teraz dużo się w tej kwestii zmieniło?
Zdecydowanie! Mnie od dziecka wciągała muzyka filmowa. Potem pojawił się motyw muzyki gitarowej, z którego wynikło, jak sądzę, granie zespołowe (wcześniej realizowałem muzykę samodzielnie, przy pomocy komputera, klawiszów i gitary). W ramach rozwoju i zaangażowania smak muzyczny ulega zmianom. Zaczęły pojawiać się gatunki wymagające większej uwagi i skupienia (m.in. muzyka elektroakustyczna, eksperymentalna, sonorystyczna). Obecnie stosuję metodę dwóch kroków - jednego w przód i drugiego w tył. Odnajduję sporo ciekawych rzeczy konfrontując swoją dawną wrażliwość z tą obecną. Myślę, że Adam, Filip i Mateusz przechodzą równie regularny proces zagłębiania się w dźwięk. Należało by ich spytać osobno.
3. Śpiewasz w wymyślonym przez siebie języku. Skąd ten pomysł? Czy to oznacza, że na poziomie werbalnym nie macie słuchaczom nic do przekazania?
Ostatnio moja dziewczyna zadała mi pytanie dlaczego używając głosu nie stoję przodem do publiczności. Odpowiedziałem, zgodnie z Twoją sugestią - na poziomie semantycznym nie mam nic do przekazania naszym słuchaczom, nie traktuję sceny jako mównicy przy tym projekcie. Pomysł na użycie bełkotliwego wokalu sprowadza się głównie do doświadczenia estetycznego + uwidocznienia emocjonalnego.
4. Jak oceniacie odbiór waszej twórczości w Polsce? Czy uważasz, że odnieśliście coś w rodzaju sukcesu na alternatywnej scenie? W końcu jest kilka płyt, występy na festiwalach itp.
Nie uważamy, żebyśmy odnieśli jakiś spektakularny sukces na scenie alternatywnej. Do tego nam raczej daleko. Bezspornym sukcesem dla nas jest to, że udało nam się wypracować całkiem spójny język, nagrać i wydać trochę muzyki, poznać masę ciekawych ludzi “ze środowiska”, zagrać w fajnych miejscach. Myślę też, że zwyczajnie całe to doświadczenie pozwoliło nam dojrzeć i poczuć, jak to jest zostawić fizyczny, autorski ślad swojej aktywności na tej planecie.
5. Co sądzisz o offowej scenie w Polsce? Jakie zespoły z rodzimego podwórka byś polecił?
Jest nie mało frapujących działań na polskiej offowej scenie, jednak przychodzi mi do głowy w tym momencie jedna osoba - Piotr Kurek. Jego muzyka przybiera kształty, których wcześniej nie dostrzegałem i to jest rewelacyjne!
6. W jakich innych projektach bierzesz/brałeś udział? Co jest w nich wyjątkowego?
Od kilku lat gram z Daktari prowadzonym przez Olgierda Dokalskiego, występuje tam również Mateusz Franczak z HH. Bardzo ważnym doświadczeniem dla mnie jest projekt PTKCSS wymyślony przez Macieja Cieślaka. Intrygująca wydaje się być coraz bardziej realna kolaboracja z Markiem Karolczykiem. 
7. Jakie plany na przyszłość?
Planujemy z HOW HOW wydać kolejne części Knick-Knack’a. Prawdopodobnie w dalszej perspektywie będziemy działać z formą słuchowiska, co oznacza odejście od improwizacji na rzecz studyjnych działań. ...ale oczywiście plany należy traktować z pewnym dystansem