poniedziałek, 22 lipca 2013

25 lipca - Babadag!


Kolejny czwartkowy koncert w ramach festiwalu WUJek odbędzie się już 25 lipca. Wystąpi Babadag. Skwer (filia Fabryki Trzciny), ul. Krakowskie Przedmieście 60a, Warszawa.

Babadag - foto Hubert Zemler


Koncert rozpocznie się o 20.30. (punktualnie!) a wstęp jest wolny. Zapraszamy!

A poniżej krótka rozmowa z Olą Bilińską, założycielką Babadag. Rozmawia Joanna Puławska.

Powstała z inicjatywy Oli Bilińskiej grupa swoją muzyką przywodzi na myśl nie tylko dalekie zakątki świata, ale też te najbliższe, rodzime, dźwiękowo-śpiewne tradycyjne pozostałości. Nowe koncepcje oparte na dawnych przesłaniach, legendach, toposach są podtrzymywane w nurcie muzyki organicznej. Całokształt? Nieuchronnie kojarzy się z lasem, szeptem wodnych strumieni, magią nocnego ogniska podczas nocy kupały i resztą wakacyjnych wieczorów pochowanych skrzętnie w najbardziej malowniczych pejzażach natury. Zanim jednak pozwolimy porwać się specyficznemu klimatowi wywoływanemu muzyką Babadag, zapraszamy do lektury wywiadu: 
   
Pra, pra początki, czyli skąd wzięła się u Ciebie miłość do muzyki? Kto ją zaszczepił? Pierwsze muzyczne inspiracje? Pierwszy instrument/lekcja śpiewu?

Muzyka była zawsze, w tej czy innej formie - co chyba jest naturalne w życiu każdego muzyka. Zaszczepili ją we mnie rodzice, chyba szczególnie ojciec, który kiedyś grał na perkusji i puszczał w samochodzie klasykę rock'n'rolla - Beatlesów, Stonesów, Pink Floyd, The Police - i dużo polskiej klasyki, od Demarczyk i Anawa, po Skaldów. Załapałam się też w dzieciństwie na erę MTV, pożerałam wzrokiem klipy George'a Michaela, Jacksona, Madonny... W podstawówce dostałam swój pierwszy klawiszek Casio i zaczęłam śpiewać z kasetami - do Beatlesów, Alanis Morissette, folkowych piosenek angielskich... to było chyba pierwsze moje muzykowanie.

Skąd zrodził się pomysł na nazwę Babadag, kto ją wybrał i co ona dla Was oznacza?

Słowo Babadag zobaczyłam na okładce książki u przyjaciela-podróżnika. Nie znałam wtedy Andrzeja Stasiuka, zafascynowało mnie samo słowo, jego językowa archetypiczność - słowo "baba" pojawia się w wielu językach i ma wiele znaczeń - "ojciec", "mędrzec", "kobieta". Po turecku "babadag" to "góra ojca" - piękne i bardzo wpisujące się w moje zainteresowania, gdzieś pomiędzy pejzażem i antropologią. Poza tym jest to słowo składające się z samych dźwięcznych głosek, które na dodatek są nazwami dźwięków w oktawie.. trochę jakby było stworzone dla muzyki.

Dopiero po jakimś czasie przeczytałam książkę Stasiuka i okazało się, że to nazwa miejscowości w Rumunii, w delcie Dunaju, swego rodzaju symbol miejsca funkcjonującego na obrzeżach Europy i jej historii - co także pięknie wpasowało mi się w obrazek.

foto J. Paluszkiewicz / M. Stępiński


Dream Team, Supergrupa - zespół który kształtował się prawie dwa lata. Jak zebrał się obecny skład Babadag i czy jest on tym ostatecznym? Oraz czy Babadag jest zespołem, czy raczej dorywczym projektem muzycznym?

Nad materiałem pod nazwą Babadag zaczęłam pracować najpierw z Szymonem Tarkowskim, bo graliśmy już razem w Płynach, a pierwsze utwory pisałam na glockenspiel i bas. Potem dołączył Hubert Zemler, który był moim wymarzonym perkusistą i na szczęście, o dziwo, się zgodził. Pozostała kwestia gitarzysty. Ja w tamtym czasie kibicowałam zespołowi Kyst, to były bardzo młode chłopaki, które dopiero co przyjechały do Warszawy. Zaprosiłam więc Adama Byczkowskiego, którego gra bardzo mi się podobała i jeszcze na dodatek pięknie śpiewał żeby mógł wspomagać mnie wokalnie. Na etapie nagrywania płyty Adam się wymiksował i gitary w studio nagrał nam Maciej Cieślak, który, co mnie bardzo cieszy, teraz także trochę z nami koncertuje.

Babadag to zdecydowanie zespół, Hubert z Szymonem bardzo angażują się w jego funkcjonowanie, zarówno muzycznie jak też logistycznie. Realizujemy co prawda moje kompozycje, ale aranże powstają także na próbach, zbiorowym wysiłkiem. Maciek jest trochę z boku i chyba myśli o sobie niejako gościnnie, bo prowadzi studio i przede wszystkim ma Ściankę. Ja mam zresztą trochę inny aranżacyjnie koncept kolejnej płyty, może tak być, że gitary w ogóle nie będzie... będą za to inne niespodzianki, i goście.

Załóżmy że możecie wystąpić wszędzie, na każdej scenie i w każdej przestrzeni na świecie. Gdzie chcielibyście najbardziej zagrać? I kogo z chęcią zaprosilibyście do współpracy (wszystkie osoby są dozwolone, nie ma ograniczeń)?

Marzy mi się zagranie na festiwalu WOMAD Petera Gabriela. To wspaniała inicjatywa o genialnej atmosferze i pięknych ideałach, której bardzo kibicuję. Może kiedyś udałoby się też pojechać na Saharę, do Mali, na Festiwal au Desert... To byłoby coś. Co do potencjalnej współpracy... jest jedna osoba w Polsce, wspaniały muzyk, którego już zaprosiłam do pracy przy kolejnym albumie, ale nic więcej nie powiem, bo nie chcę zapeszać. Co do mniej realistycznych marzeń - David Sylvian, Peter Gabriel, Damon Albarn - idole wczesnej młodości, którzy nadal pozostają aktualni - a na naszym rodzimym gruncie - śpiewak Adam Strug. Jest też wiele innych osób, które podziwiam i chciałabym z nimi pracować... długo by wymieniać.

Muzyka organiczna - jest, czy nie jest potrzebna? A może to taki trend sprzed lat, który obecnie powraca tylko na fali mody? Co może wnieść do naszego życia?

Ha, to chyba zależy od danej definicji "muzyki organicznej"... Dla mnie to muzyka, która po pierwsze powstaje w organiczny sposób - bez wymuszenia, we własnym tempie, tak jakby pomysły wypływały bardziej z ciała, z jakiejś głęboko utajonej kolektywnej świadomości - czy podświadomości - niż z intelektualnych rozkminek. Jakby melodie były już gdzieś w tobie schowane i czekały na sprzyjające warunki, żeby się wydostać; niezależne byty, których jesteś niejako tylko przekaźnikiem. Po drugie - organiczność wspólnej pracy grupy ludzi, kiedy coś powstaje w wyniku wymiany i połączenia energii. I po trzecie - organiczność procesu rejestracji, nie w rozwleczonych etapach, nie na odległość i nie cyfrowo, tylko w jednym miejscu i czasie, na taśmę, analogowo. Żeby zarejestrował się też w pewnym sensie i czas i miejsce, i energia konkretnej grupy ludzi w tej konkretnej chwili.

Czy muzyka folkowa w naszym kraju jest reliktem, czy żywym tworem? Kto jest jej odbiorcą i gdzie możemy znaleźć dla niej konkretne miejsce w polskiej muzyce współczesnej?

Ja chyba nie jestem najlepszym adresatem tego pytania, bo dopiero powoli odkrywam ten świat - i światek - który jest w Polsce bardzo prężny i różnorodny, choć niestety chyba wciąż niszowy. Działają fantastyczni propagatorzy naszej muzyki tradycyjnej, tacy jak Jan Bernad, Adam Strug, Włodzimierz Krzak; ukazują się płyty - choćby cała kolekcja Polskiego Radia "Muzyka Źródeł"; są konkursy, takie jak Nowa Tradycja... ale to wszystko trafia do ograniczonej liczby odbiorców (np. słuchaczy Dwójki), a dla zdecydowanej większość naszych rodaków muzyka ludowa wciąż kojarzy się przaśnie... hymn Euro 2012 bynajmniej nie pomógł w zmianie tego wizerunku. Jest to jednak muzyka żywa, na pewno nie skansen, powstają coraz to nowe zespoły, które albo starają się kultywować tradycję w czystej formie, albo zaszczepiają elementy tradycyjnie na gruncie gatunków współczesnej muzyki popularnej - np. Żywiołak, Kapela Ze Wsi Warszawa.

Co byś wymieniła na czele listy najważniejszych zadań, postawionych przed współczesnym muzykiem tworzącym w nurcie folkowym?

Babadag nie do końca jest zespołem folkowym... choć w tej chwili tego określenia używa się w stosunku do bardzo szerokiego spektrum wykonawców. Wydaje mi się, że to co ich - nas - łączy, to pewna idea powrotu do muzyki ziemi, na której się wyrosło, próba zrozumienia swojego pochodzenia, swojej lokalności. W dobie globalizacji ewidentnie jest to coraz bardziej paląca potrzeba dla wielu ludzi. Poza tym idea kolektywizmu, tworzenia czegoś wspólnymi siłami i własnymi rękoma - na akustycznych instrumentach, w grupie, w przestrzeni publicznej lub kameralnej, domowej, pod gołym niebem, w lesie... i granie muzyki jako rytuał, jako spoiwo społeczności, powrót do jej pierwotnej funkcji i potencjału.

Wzorem i autorytetem polskiej krytyki muzycznej, według Ciebie, jest?

Ciekawe pytanie... Nie znam wielu krytyków muzycznych, bardziej jeśli już tych z młodego pokolenia, moich rówieśników lub nieco starszych. Bardzo szanuję i podziwiam Bartka Chacińskiego- bynajmniej nie tylko dlatego, że napisał pozytywną recenzję naszej płyty. ;) Często czytam jego bloga i słucham audycji w Dwójce. Posiada ogromną wiedzę na temat muzyki współczesnej, zarówno rozrywkowej, jak i poważnej - i wszystkiego pomiędzy, co mnie bardzo interesuje. Bardzo ważną postacią jest też, uważam, Bartosz Chmielewski, chodząca encyklopedia wiedzy o polskiej muzyce rozrywkowej i autor nie tylko recenzji, ale także wspaniałych piosenek Muzyki Końca Lata, które czerpią z naszych najlepszych wzorców i same w tej chwili tę historię współtworzą.

Wystąpicie na tegorocznym Off Festiwalu. Czy w ramach udokumentowanej obecności w dolinie Trzech Stawów, możesz nam zdradzić (z krótkim uzasadnieniem), na koncertach jakich artystów wymienionych w Offowym Line Upie zależy Tobie najbardziej/będzie można Ciebie spotkać?

Nietypowy jest ten tegoroczny line-up, bo chyba ciekawsze są w nim zespoły polskie, niż zagraniczne. Z tych pierwszych na pewno wpadnę na koncerty Drekotów, UL/KR i Piotra Kurka - bo to wszystko świetna muzyka, już sprawdzona przeze mnie na żywo... a poza tym moi znajomi, jestem ciekawa co i jak zaprezentują na dużym festiwalu, no i chętnie im pokibicuję z widowni. Posłucham też Rebeki, Starej Rzeki i Semantik Punk - bo jeszcze nie słyszałam na koncercie, a ciekawam.

Z zagranicznych rzeczy nie mogę się doczekać koncertów Sama Amidona, którego słuchałam notorycznie na etapie pisania płyty Babadag, i Julii Holter, chyba jedynej wokalistki ostatnio, której album 'Extasis', jak to się mówi, łykam w całości - nie mam pytań. Ciekawie brzmi Fatima Al Quadiri... Poza tym pójdę pewnie na GY!BE - z sentymentu.

No i nie może mnie zabraknąć na koncercie Zbigniewa Wodeckiego i Mitch and Mitch, bo śpiewam panu Zbigniewowi chórki.


Dalsze plany związane z Babadag?

Na jesieni pewnie parę koncertów... i nieśmiałe przymiarki do drugiej płyty. Ale żeby do tego doszło muszę ogarnąć choć trochę grę na perskim santurze. Więc... powolutku.

My również pozdrawiamy i dziękujemy za wywiad!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz